Czerwone jak krew

Simukka Salla

  • 23 listopada 2014

Czerwone-jak-krew_Simukka-Salla,images_big,17,978-83-280-0903-5Dawno, dawno temu… Kto z nas nie zna historii Kopciuszka, Śpiącej Królewny, Alicji w krainie czarów? Kto nie miał okazji zaznajomić się z opowieścią o Czerwonym Kapturku i złym wilku, o Jasiu i Małgosi. Kogo ominęło wsłuchiwanie się w głos rodziców, starszego rodzeństwa, dziadków, czytających o przygodach Piotrusia Pana, Pięknej i Bestii? Kraina bajek, świat wróżek, elfów, krasnoludków. Miejsce, gdzie widok jednorożca nie budzi zdziwienia, gdzie magia jest na porządku dziennym, a „żyli długo i szczęśliwie” to już tradycja. Lumikki, oprócz wspólnego imienia, nic nie łączy z Królewną Śnieżką. (z fińskiego „Lumikki”: Królewna Śnieżka). Nie ma złej macochy, nie jest sierotą, ale też nie czeka na nią z utęsknieniem Prince Charming. Była sobie raz dziewczynka, która nauczyła się bać… Outsiderka. Odludek. Tak można opisać siedemnastoletnią Finkę. Opuszcza gimnazjum w rodzinnym Riihimäki i postanawia się przenieść do Tampere. Skazy sprzed lat, koszmarne przeżycia pozostają w człowieku do końca życia, nic nie może ich wymazać z pamięci. Dziewczyna postanawia jednak zacząć od nowa, w całkowicie nowym miejscu, gdzie nikt jej nie zna ani nic nie wie o jej przeszłości. Z pomocą rodziców udaje jej się znaleźć skromną kawalerkę. Nie urządza jej jednak, nie czyni „swoją”. Śpi na materacu, ściany ma wolne od osobistych pamiątek. Zdjęcia, napisy, coś, co świadczyłoby o tym, że to miejsce przynależy do Lumikki. Brak. Ona nie chce zapuszczać korzeni. Liceum Artystyczne w Tampere. Lumikki żyje w cieniu, na uboczu. Ubiera się jak hipster, nie przywiązuje uwagi do swojego wyglądu, byleby przeżyć kolejny dzień, tydzień, miesiąc. Nie używa perfum. Nie nosi niczego charakterystycznego. Książka napisana jest w narracji trzecioosobowej, co daje możliwość przenoszenia czytelnika w różne miejsca, wnikanie w umysły różnych bohaterów, poznawanie psychiki, motywów „tych dobrych”, jak i „tych złych”. „Czerwone jak krew” to książka wręcz idealna. Kiedy wypowiedziałam na głos to stwierdzenie zszokowałam, samą siebie, ale… to prawda. Biorąc pod uwagę fakt, że fanką kryminałów nie jestem, lubię jedynie drobne ich elementy wplecione w zupełnie inne gatunki, to zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Podczas czytania nie miałam ochoty przewrócić na następną stronę, żeby zobaczyć, co będzie dalej, bo z uwagą wchłaniałam każde słowo. Z trudem odrywałam się od CjK, kiedy wzywały mnie obowiązki. Czy wiało nudą? Skądże znowu! Tempo akcji wzrasta stopniowo, czytelnik nie czuje się przytłoczony ani nadmiarem informacji, ani nagłymi przeskokami w czasie i w miejscu. Salla Simukka starannie odmierzyła składniki, co owocowało przepysznym daniem, które z pewnością może zająć pierwsze miejsce wśród konkurentów, jeśli chodzi o drogę do zwycięstwa w konkursie. To nie jest książka, o której zapomina się przy podejściu do kolejnej lektury. Ogromny respekt dla autorki. Choć fan tego gatunku ze mnie żaden, z wielką przyjemnością zapoznam się z kontynuacjami trylogii, jeśli będzie mi to dane.